0
cart 8 kwietnia 2024 14:50
"Takie deale najpierw się kupuje, a potem się myśli" - kierowałem się tą zasadą kupując w promocji Lufthansy do VFA.

A że się najpierw kupuje, a potem myśli, i że kalendarz na 2023 był całkiem zapakowany, to kupiłem tylko na tydzień, a właściwie to 5 dni na miejscu. Masakra, za dużo by siedzieć tylko w miejscu, za mało by zobaczyć coś poza.
Kupiło z pół forum, szybko się okazało, że także kilka osób z grupy warszawskiej, więc wybieraliśmy się w piątkę.

Po powrocie z Mogadiszu, trzeba było zabrać się za wstępną logistykę. Moje marzenie w regionie to od zawsze była delta Okavango - jedyna delta rzeki na świecie, która rozpływa się w piaskach pustyni (Kalahari), a nie uchodzi do morza. Jeszcze jako nastolatek czytałem w magazynie Voyage jak pływa się po jej rozlewiskach pirogami i obserwuje zwierzaki.

Rozkład Air Botswana przypasował idealnie, a latają Kasane-Maun tylko 2x w tygodniu bezpośrednio. Bilet w obie za 100$ to była dobra inwestycja by także polecieć czymś egzotycznym w regionie.
Za stówkę był dolot do CPH wizzem, a na powrocie skróciłem swoje męki kupując FRA-WAW za 300 zł, zamiast lecieć do CPH i marnować cały dzień na samoloty.

@oskiboski zajął się negocjacją safari w Moremi i Mokoro, a @pawfazi helikopterem nad wodospadami Viktorii. Ogólny plan rozrysowany. Dla ekipy, to pierwsza Czarna Afryka nie licząc Zanzi. Wydaje się w sam raz na pierwszą przygodę. Można ruszać.

We FRA było całe mnóstwo Polaków, ale nie widzieliśmy ich na locie z CPH. To jakaś grupa z wyjazdu incentive, więc za troszkę grubszą kasę niż my. W naszej ekipie jeszcze była @meteorka2207 i @hubski, a przed samolotem spotkaliśmy @Tomo14, @miloszp i @thurin.cz + ich towarzysze. Całkiem niezły zlot forumowy :)

Nie mam nic do Discover Airlines. Miejsce przy wyjściu awaryjnym wybrałem za darmo. Zjadłem posiłek i obudziłem się dopiero na lądowanie w WDH. Jeszcze krótki hop i witamy w Zimbabwe.

Wiza dwukrotna na lotnisku 45$, negocjacje taksówki do granicy i pierwsze koty za płoty. Idziemy najpierw do Zambii i tam na wodospady. Tego dnia nie damy rady zobaczyć obu stron (i to był zresztą dobry pomysł by je rozdzielić). Granicę przechodzimy pieszo. Dla chętnych można skoczyć na bungee za 180$.

Image

Z mostu granicznego już widać wodospady, dla maksymalnych cebularzy powinno wystarczyć ;-)

Image

Wejście po stronie zambijskiej 20$. Wszystkim odrzuciło płatność kartą.

Wielkie wow jest od razu.

Image

Image

Na mostku przez wąwóz darmowy prysznic. Wodospady spadają do mega dziury i ściana wąwozu po przeciwnej stronie jest bardzo blisko. Pomimo tego, że ponoć wody jest mało, to i tak jest bardzo dużo :)

Image

Image

Trochę wodospadów już widziałem, ten zdecydowanie ma coś w sobie. Jesteśmy wszyscy zachwyceni.

Image

Dochodzimy powoli do końca strony zambijskiej, po drugiej stronie widać już osoby stojące w Zimbabwe:

Image

Tak, na tęcze też czekaliśmy :)

Image

A tyle widać z samego końca:

Image

Image

Image

Image

Image

Moja kurtka przeciwdeszczowa ochroniła mnie przed zmoczeniem, ale chodzenie w 40 stopniach zmoczyło mnie od środka ;)

Siadamy jeszcze w knajpie przy wejściu do wodospadów. Ceny całkiem przyjemne - zjadamy posiłki po 7-10$ i pijemy zimne piwko. Po perturbacjach dało się płacić kartą.

Zaraz potem złapaliśmy busika i za 70$ pojechaliśmy na granicę z Botswaną. Można tu oglądać czterostyk granic Zambii, Zimbabwe, Botswany i Namibii. Przekraczamy szybko granicę, to już trzeci kraj dzisiaj! :)
Jeszcze busik do naszego hostelu i wizyta na kolację w centrum handlowym w Kazungula. Czuję się trochę jak na prowincji w USA, tylko dróg gruntowych trochę więcej...

Very easy Africa...W naszym hostelu nie oferowano śniadań więc się zapychamy wczorajszym cebularzem i jedziemy na lotnisko. Z lotniska w Kasane lata tylko kilka samolotów dziennie, a budynek jest szokująco ładny. Wszystko nówka funkiel.
Odprawiamy się wszyscy bez problemu biorąc miejsca przy oknie, oprócz @pawfazi :). Kupując bilet pomylił pole imienia i nazwiska, napisał do linii by to odkręcić. Powiedzieli, że wszystko ok, a na lotnisku jego biletu nie było :shock: Trójka poszła do saloniku na PP, ja siedziałem przy gate, a @pawfazi walczył z godzinkę by odzyskać bilet. Udało się w ostatniej chwili.

Do Kasane lecimy jednym z trzech samolotów Air Botswana. Mają Embraera 170 i dwa ATR-72. Lecimy embrionkiem. W środku jakiś taki znajomy..., okazuje się, że to były embionek LOT :)

Siedząc po prawej stronie na tym krótkim locie miałem nadzieję na piękne widoki na Deltę Okavango, ale przyznam szczerze, że to nie było to, czego się spodziewałem...

W Maun lądujemy przed południem. Lotnisko jest w centrum miasta. Rozglądamy się za magnesami, wyciągamy i wymieniamy w końcu trochę lokalnej kasy. Tutaj nikt nie za bardzo chce dolce, tylko lokalne pula.
Niedaleko jest Donkey cafe. Jest zaraz przed południem, więc można już wychylić po małym crafcie Okavango. Pani ma 3 rodzaje, więc trzeba spróbować każdego. Najlepsza chyba IPA. Zostajemy też na jedzenie, steki i hamburgery bardzo smaczne. Po przyjęciu odpowiedniej dawki płynów, idziemy do pobliskiego Spar, gdzie dokupujemy jeszcze większe zapasy na najbliższe 3 noce i łapiemy taksówki do naszego Island Safari Lodge, oddalonego stąd o 9 km. Chcieli najpierw 100 pula, potem 50 i pojechaliśmy. Potem się dowiedzieliśmy, że wszystkie taksówki są tak naprawdę dzielone i za przejazd płaci się po 8 pula od osoby. Od tego czasu jeździliśmy tylko po 8.

Island Safari Lodge ma spory teren. Nawet można robić jakieś spacery z przewodnikiem, ale my postanawiamy tego dnia zrobić sobie chillout.
Dla gości mają tu bungalowy oraz pokoje (chyba 5-6 obok siebie w jednym budynku). U nas coś klima słabo działała i nie było lodówki. Przenieśli nas więc do bungalowa. Problem był jeszcze z potwierdzeniem płatności. Powiedzieli, że nikt nie zapłacił, a część z nas zapłaciła. Moje potwierdzenie przez booking jednak się odnalazło, a hubskiego nie. Powiedzieli, że poczekają na księgową do poniedziałku.

Korzystamy namiętnie z fajnego basenu i zajadamy się stekami w restauracji. Odwiedza nas przewodnik i mówi, że jutro o 5 rano już ruszamy. Mamy samochód luxury i jutrzejszy dzień w Moremi ma być niezapomniany...

O 5 rano przewodnik już czeka. Samochód faktycznie luxury, bo siedzimy na wysokiej pace tylko my, a jest 6 miejsc. Po środku między fotelami są duże schowki, jest lodówka i nawet dla każdego usb charger. Trochę mu nie wierzyliśmy, jak mówił luxury ;-)

Dostajemy poncho, bo pomimo porannych 20 stopni, wiatr wieje mocno przy prędkości 80 kph. Jedziemy najpierw asfaltem, a potem afrykańskim masażem. Do bram Moremi jest 99 km, ale my już przed bramami, jeszcze przed świtem widzieliśmy pierwsze zebry i słonie...

Image

Image

Ten słoń był genialny. Słuchaliśmy w ciszy jak nabierał wodę trąbą i wlewał w siebie. Słychać było jakby wlewał do studni. Mieliśmy niezły ubaw.

Image

W promieniach wschodzącego słońca pojawiła się też żyrafa.

Image

6:30 jesteśmy przy bramie parku jako pierwsi i jemy zimny omlet. Towarzyszą nam ptaszki, bo też chcą się najeść.
Toko buszmeński:

Image

Błyszczak krępy, którego nazwaliśmy roboczo gównojadem ;-)

Image

Dojeżdżają inne samochody, a my już jedziemy do parku. Zwierzyny nie brakuje. Dość szybko widzimy Kudu.

Image

Impala:

Image

Bawolec:

Image

No i waran, dość rzadko tutaj widziany:

Image

Kob moczarowy:

Image

No dobra, dawać jakieś lwy, myślimy sobie ;-). Przewodnik obczaił na drzewie sępy, to oznaka, że coś się dzieje w pobliżu.

Image

Znajdujemy kawałek bawołu, chyba wczorajszy, bo dużo z niego nie zostało. Przewodnik wypatruje i wypatruje i... jest!

Image

Image

Pilnuje zdobyczy. Przewodnik mówi, że na pewno jest ich więcej, nie może być sam. Sam by nie zaatakował bawołu. Szukamy po krzakach i jest ich więcej :)

Image

Nażarte do rozpuku leżą i ciężko oddychają.

Image

Sępy brunatne czekały na swoją kolej.

Image

Naliczyliśmy łącznie 7 osobników płci męskiej i 1 żeńskiej. Dziwna ta lwia rodzina. Jak już się naoglądaliśmy to przewodnik podał przez radio innym kolegom, że tutaj są lwy. Zjechało się z 5 samochodów, w niektórych na pace po 12 osób! Mogliśmy jechać dalej...

Przy baobabie i żyrafie zatrzymaliśmy się na lunch.

Image

Byliśmy już mega usatysfakcjonowani, ale to jeszcze nie koniec. Są jeszcze pawiany, które się iskają.

Image

Image

Wiecej antylop.

Image

Żyraf było też sporo:

Image

I na koniec Likaon pstry! Przewodnik powiedział, że nie widział ich od miesięcy. Para leżała sobie pod krzakiem. Możecie zauważyć, że ma obrożę. Pierwszy raz na safari widziałem by jakiś zwierzak miał obrożę.

Image

Od tego miejsca robimy powolny powrót.

Image

Image

Ale jeszcze oglądamy przy wodopoju słonie :)

Image

I hipcia, ale skubany nie chciał wyjść. Wcale się nie dziwię, bo temperatura w samochodzie pokazywała 40 stopni...

Image

Image

Image

Już kilka safari w życiu zrobiłem, ale każde jest inne i każde rewelacyjne...

Wracamy do Maun, znowu basen, stek i można odpoczywać przed kolejnym dniem.Mokoro - tak nazywa się obszar, w którym pływa się pirogami w Delcie Okavango. Sama piroga też nazywa się mokoro. Rozlewiska Okavango zajmują bardzo duży obszar, ale sama woda kurczy się od wielu lat niestety.
Jedziemy w tą samą stronę z Maun, ale odbijamy trochę wcześniej. Samochód trochę inny i kierowca też. Dojeżdżamy w końcu do rzeki i dzielimy się na 3 pirogi.

Image

Z brzegu widzimy hipopotamy chłodzące się w wodzie, ale nasi sternicy boją się tam podpłynąć.

Woda ma 0,5-1m głębokości, dlatego narzędziem pracy sterników jest kij do odpychania. My zaś siadamy na dnie i przez wysokie trawy tak naprawdę g... widzimy.

Image

Image

Moja sterniczka mówi, że przed nami są antylopy, a ja nic nie widzę. Trzeba powiedzieć by się zatrzymali i dopiero wtedy można wstać. Piroga jest mega niestabilna i większe poruszenie się w niej może szybko skutkować spotkaniem z wodą. A w wodzie są krokodyle, ale ich nie widzieliśmy (na szczęście).

Image

Po około 30 minutach dopływamy do brzegu i idziemy na piesze safari. Otrzymujemy instrukcje co zrobić, jak spotkamy lwa, słonia czy innego bawoła. Jedyne co widzieliśmy to jednak tylko odchody tych zwierząt. Po tym spacerku wszyscy byliśmy już ekspertami od gówna dzikich zwierząt.

Wracamy na łódkę. W końcu pokazał się słoń.

Image

Image

No i ten słoń brodzący w wodzie to był taki mój obrazek z Okavango. Zobaczyłem go na żywo.


Dodaj Komentarz

Komentarze (20)

hiszpan 8 kwietnia 2024 23:08 Odpowiedz
Pierwsza fota była po prostu ładna .... ale dziesięć następnych wbiło mnie w fotel!!! O jak dobrze, że przecierasz mi kolejne szlaki w Afryce ;) Na przyszły rok wyprawa jak znalazł!
jasiub 10 kwietnia 2024 17:08 Odpowiedz
Zdjęcia, chapeau bas :)
hiszpan 13 kwietnia 2024 05:08 Odpowiedz
@cart - fotki z powietrza wymiatają..... Iguazu przy tym to jakaś sadzawka!Już szukam biletów na przyszły rok!
sko1czek 13 kwietnia 2024 05:08 Odpowiedz
W ogóle te zdjęcia wymiatają, piękne.
tomo14 13 kwietnia 2024 12:08 Odpowiedz
No właśnie - czym robiłeś zdjęcia ?Bo nie przypominam sobie, żebyś targał jakiś wielki aparat.
cart 13 kwietnia 2024 12:08 Odpowiedz
Sony A7III + Sony 24-105/4 + Tamron 70-300. Nie wziąłem Sony 12-24/4, a przydałby się na wodospadach...
oskiboski 13 kwietnia 2024 17:08 Odpowiedz
O przepraszam ja przez BRU do Warszawy ^^ Boskie fotki
szymon2020 14 kwietnia 2024 05:08 Odpowiedz
Świetne zdjęcia - zwłaszcza wodospadów :D @cart ile tak z grubsza wyszło za wyjazd?
cart 14 kwietnia 2024 12:08 Odpowiedz
@Szymon2020 ceny podawałem trochę w relacji. Po ostatnich wypadach trochę się boję liczyć ile wydaję na podróże ;-)
meteorka2207 14 kwietnia 2024 12:08 Odpowiedz
-- 14 Kwi 2024 07:30 -- Szymon2020 napisał:Świetne zdjęcia - zwłaszcza wodospadów :D @cart ile tak z grubsza wyszło za wyjazd?Mi wyszło coś pomiędzy 4500 - 5000 pln jak liczyłam tuż po powrocie.Jednak trzeba wziąć pod uwagę efekt skali - wszędzie na miejscu poruszaliśmy się w piątkę, więc zwłaszcza koszty wycieczek i transportu się rozkładały, mieliśmy też dzięki temu dobrą pozycję negocjacyjną przy ugadywaniu wycieczek. -- 14 Kwi 2024 07:33 -- @cart bardzo w punkt relacja! A fotki mega.Dołączam się do podziękowań dla całej ekipy! To była moja "pierwsza Afryka" subsaharyjsna, nie licząć Zanzi, ale na pewno nie ostatnia!
thurin-cz 15 kwietnia 2024 23:08 Odpowiedz
@cart Nawet gdybym chciał napisać relację z tego wyjazdu, to po Twoich zdjęciach nie ośmieliłbym się wrzucać własnych. Po prostu rewelacja! A tak po ludzku to miło było poznać. Zatem do zobaczenia :)
pawel-p 28 kwietnia 2024 12:08 Odpowiedz
Piękne zdjęcia i super relacja; również miło było poznać. Widzę, że rezygnacja z lotu helikopterem była błędem...
klapio 10 maja 2024 23:08 Odpowiedz
Jak zawsze piękne zdjęcia, pozostaje jedynie żałować że się nie kupiło wtedy biletów :)
sorvali 13 maja 2024 05:08 Odpowiedz
Świetna relacją i przepiękne zdjęcia, chylę czoła :-)
artikus1 23 maja 2024 14:21 Odpowiedz
Hej, w jakim terminie byliście? Świetne widoki na Wodospad!
cart 23 maja 2024 17:08 Odpowiedz
marzec
askka 9 czerwca 2024 17:08 Odpowiedz
Cześć, Za 2 tygodnie tam będę. Planuję jak Wy zrobić Okavango i VFA, ale mam 2 dni więcej na miejscu. Czy uważacie, że lepiej przedłużyć pobyt w Maun, czy wybrać się z Kasane na safari do Chobe?Fotki są niesamowite, mam nadzieję, że uda mi się zrobić choć w połowie tak dobre ;)
cart 9 czerwca 2024 23:08 Odpowiedz
W Maun raczej nie ma co dłużej siedzieć, lepiej safari w Chobe
kuba0999 9 sierpnia 2024 12:08 Odpowiedz
Hej, świetna relacja! Czy możesz mi podesłać w PW namiary do przewodników w Maun i Kasane? Z kolegą @Bajerglowa94 ruszamy podobną trasą pod koniec sierpnia.
cart 9 sierpnia 2024 12:08 Odpowiedz
@kuba0999 w obu przypadkach załatwialiśmy przez hotel. W Maun wcześniej, a w Kasane na miejscu.